sobota, 12 maja 2012

Zwalcz pryszcz! : Maseczka cebulowa

Hej dziewczyny!
Dzisiaj chcę się z Wami podzielić przepisem na maseczkę,która przynajmniej w moim przypadku, bardzo pomaga na wszelkiego rodzaju niespodzianki, z którymi ostatnio mam dość często do czynienia. Jest to maseczka z cebuli. Przyznam,że nie należy ona do najprzyjemniejszych dlatego dość rzadko ją robię. Jednak nie można odmówić jej tego,że jest skuteczna. Wyciąga podskórne pryszcze na wierzch, dzięki temu szybciej znikają a te już istniejące "na powierzchni" skutecznie niweluje. Oczywiście jej działania nie zauważymy po 1 razie( no w sumie ja jakieś widzę) ale po kilku napewno. Skóra jest oczyszczona i gładka.

A jak ją przygotować?
Należy zetrzeć małą cebulę na tarce i wymieszać z glinkową maseczką lub mąką ziemniaczaną- ot cała filozofia. Ja do swojej użyłam maseczki z Ziaji nuno
A tak już wygląda gotowa maseczka

Trzymamy ją na twarzyokoło 20 minut lub chociaż tyle ile wytrzymamy. Przyznam,że nie jest to maseczka dla wrażliwych osób- może piec, troche podrażniać a z pewnością baaardzo szczypie w oczy, w końcu to cebula ;) Można ją nakładać na całą twarz ale i punktowo.  Potem twarz może trochę nieprzyjemnie pachnieć, więc lepiej nie umawiać się na żadne randki ;)

Ja zdecydowanie widzę efekty, polecam wypróbowania! A może już robiłyście sobie taką maseczkę? Lub znacie inne o podobnym działaniu? Dajcie znać!

Pozdrawiam,

niedziela, 6 maja 2012

niewielka zmiana, czyli farbowanie Londa Professional 9.0

Witam, po raz 2gi dziś :)
Od dłuższego czasu chodzi za mną chęć na zmianę. A wiadomo,że jak nie wiemy od czego zacząc to zaczynamy od włosów ;) Moje cóż, pozostawiają wiele do życzenia.. Są już bardzo zniszczone( co zobaczycie za chwilę na zdjęciach) i wymagają wizyty u fryzjera, do którego wybieram się w najbliższym czasie. Przestał podobać mi się także mój kolor- opaliłam się trochę i w swoich włosach wyglądam strasznie sztucznie. Postanowiłam je więc trochę przyciemnićWybrałam się ostatnio do sklepu fryzjerskiego z zamiarem kupienia ciemnej farby- i cóż żałuję,że tego nie zrobiłam. Stanęło jednak na blondzie na poziomie 9.0 czyli mniej więcej ton ciemniejszy od mojego poprzedniego.



Farba sama w sobie jest w porządku- nic nie szczypie, łatwo się nakłada, nie spływa, zapach mimo amoniaku nie jest tragiczny. Nie wiem co na to wpływało,czy moje włosy dużo się zmieniły od poprzedniego farbowania czy sama farba- wsiąkła ona we włosy. Zaraz po przyłożeniu pędzla farba wsiąkała we włosy uniemożliwiając dalsze jej nałożenie. Cóż, widać mam już tak zniszczone włosy,że nawet farbę piją ;)

Tak wygląda na włosach

 Nie zwracajcie uwagi na końcówki , bo są tragiczne, wiem że musze je sporo podciąć no i włosy nieuczesane ;)

Nie widzę dużej zmiany- ale to moja wina, bo wybrałam za jasną farbę. W dodatku wyszła troche szaro- a nie powinna w końcu to natura a nie farba popielata. No cóż jeszcze w tym miesiącu czeka mnie farbowanie na mój naturalny ciemny blond. Jasne włosy już zupełnie do mnie nie przemawiają ;)

Pozdrawiam,

O nadmiernym kupowaniu słów kilka

 Hej kochane!

Ostatnio przeglądając Wasze blogi zdałam sobie sprawę,że tak naprawdę to nie mam wcale tak dużo kosmetyków jak mówią mi rodzice. Fakt jest ich sporo, ale gdy mam coś wyrzucić to zwyczajnie nie wiem co, bo wszystkiego używam. Nigdy też nie kupowałam, ani nie kupuję kosmetyków, które nie są mi potrzebne ale być może kiedyś się przydadzą a są np. na promocji. Zazwyczaj kupuję coś tylko wtedy gdy mi się skończy lub mam ochotę wypróbować coś nowego- to tyczy się głównie tuszy do rzęs bo mam ich całkiem sporo ale wszytkich używam :D I właśnie tak myślę- czy tylko ja jestem taka "dziwna"? Nie widzę potrzeby w kupowaniu trzeciej pomadki o takim samym kolorze lub lakieru który w zasadzie niczym się nie różni od tego co już mam tylko mi się spodobał. Nie widzę też sensu w wykupowaniu masowo wszystkich limitowanek, czy to Maca czy to Essence- nie lepiej coś co nam się przyda zamiast wykupywać całą kolekcję?
Oczywiście nikogo tutaj nie neguję- każdy robi to na co ma ochotę, kupuje co chce. Jeżeli dana bloggerka twierdzi,że chce to kupić to nawet lepiej dla innych- ona na własnej skórze przetestuje produkt i powie nam czy warto.
Podczas gdy ja w życiu nie wydałabym tyle kasy na np. cienie Diora czy Chanel to widzę osoby kupujące po 3 paletki bo były na przecenie. I co w tym złego? Otóż nic ;) Zastanawia mnie tylko czy są dziewczyny,które myślą tak samo jak ja- zanim coś kupią przemyślą 5 razy czy aby napewno im się to przyda. Czy aby napewno potrzebny mi jest kolejny cień który wygląda niemal tak samo jak ten który mam w kosmetyczce?

Inną kwestią jest kupowanie np. wielu podkładów czy kremów do twarzy lub innych produktów do pielęgnacji cery. Pewnie nie tylko ja spotykam się z problemem gdy jednego dnia mojej cerze pasuje zupełnie co innego niż parę dni temu. Czym innym jest także poszukiwanie swojego ideału np. podkładu, który jest bardzo ważnym kosmetykiem i trzeba go ostrożnie dobrać by nie zrobił nam krzywdy. 

Jednak co zrobić kiedy mamy już tak dużo kosmetyków, bardzo do siebie podobnych i nie mamy co z nimi robić? Niektóre dziewczyny stawiają sobie ograniczenia,że nie kupią niczego dopóki nie wykończą chociażby połowy tego co mają. Inne organizują tzw wymianki na blogach- dziewczyny wystawiają kosmetyk "bo mam już taki sam a ten mi się kurzy". Fakt to są dobre sposoby ale ja chyba wolę całkowicie tego uniknąć ;)  Nie lubię gdy coś leży nieużywane. Zawsze chyba lepiej przemyśleć swój zakup. Teraz coś mi się podoba a za 2 tygodnie będzie leżało w szufladzie no bo przecież mam już w zasadzie takie samo. Pół biedy jak to jest lakier czy cień za 10 zł gorzej jeżeli coś oscylującego w granicach np 100 zł  i wtedy nam zwyczajnie żal wydanych pieniędzy.

A czy Wy myślicie podobnie do mnie czy raczej bierzecie wszystko co Wam wpadnie w oko? Chętnie poczytam jak to z Wami jest ;)

Pozdrawiam,