niedziela, 26 lutego 2012

Max Factor,False Lash Effect Fusion

Hej dziewczyny!
Dzisiaj przeglądałam swoje kosmetyki w celu wywalenia staroci i rzeczy,których w ogóle nie używam bo się nie sprawdziły. I tak wpadł mi w ręce tytułowy tusz Max Factora, kupiłam go jakiś czas temu i nie byłam zadowolona. Praktycznie nic nie robił z moimi rzęsami i prawie nie było go widać. Zawahałam się czy go wyrzucić czy nie, ostatecznie postanowiłam mu dać 2gą szansę. Gdy dziś się malowałam z każdą warstwą byłam coraz bardziej zdziwona- z badziewia ten tusz stał się perełką ;) same zobaczcie jakie efekty daje na rzęsach:

Dla przypomnienia moje rzęsy bez tuszu:

A tutaj po kilku warstwach False Lash Effect Fusion:

Tutaj możecie zobaczyć jaką wielką ma szczotę:


Wydłuża, pogrubia i ładnie rozdziela. Fakt,że nałożyłam sporo warstw, ale mimo to nie zrobił mi z rzęs pajęczych nóżek. Nie osypuje się, rzęsy są w niezmienionym stanie przez cały dzień. Mam wersję brązowo- czarną(pomyłka przy zakupie) ale i tak na rzęsach wygląda na zupełną czerń. Naprawdę jestem zadowolona z efektów, ale raczej nie kupię go ponownie. Tusz kosztuje 60 zł  i potrzebuje duuużo czasu na to by działał "poprawnie". Może kiedyś skuszę się na jego poprzednią wersję czyli zwykłego False Lash Effect.

A Wy używałyście kiedyś tego tuszu lub może jego zwykłej wersji? Co o nich sądzicie?

Pozdrawiam,

sobota, 25 lutego 2012

Neutrogena, Visibly Clear, 2 in 1 Wash Mask - Żel do mycia twarzy i maseczka oczyszczająca 2 w 1

Hej dziewczyny!

Jak Wam mija weekend? Ja dzisiejszy wieczór spędziłam w kinie ze swoim Ł. udało mi się zaciągnąć go na  "I że cię nie opuszczę". To nie było proste gdyż  to typowy melodramat, a on raczej nie gustuje w filmach tego typu no ale dałam radę ;) Swoją drogą film bardzo fajny i poruszający (nie tylko damskie serca ;))
Serdecznie Wam polecam! :)

 Jeszcze tego nie wiecie,ale jestem prawdziwą maniaczką maseczek do twarzy. Przetestowałam ich już baardzo wiele. Mając maseczkę na twarzy czuję się jak w spa, zamykam oczy,relaksuje się i przez te 15 minut poprostu nie ma mnie dla świata- być może to jest powód dlaczego tak je lubię ;) W dzisiejszym poście chciałam Wam pokazać jedną z moich ulubionych maseczek, używam jej bardzo często(co rzadko się zdarza, bo lubię różnorodność) i daje naprawdę dobre efekty.


Jest to produkt typu 2 w 1: żel do mycia twarzy i maseczka jednocześnie. Przeznaczony jest do cer problematycznych. Zapobiega świeceniu się skóry,bez przesuszania jej. Głęboko odblokowuje pory, oczyszcza skórę i przeciwdziała tworzeniu się nowych wyprysków. 

Dla zainteresowanych skład:
Aqua, Glycerin, Kaolin, Bentonite, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Titanium Dioxide, Trideceth-9, Salicylic Acid, Menthol, Peg-5 Ethylhexanoate, Coconut Acid, Xanthan Gum, Peg-4, Peg-4 Laurate, Peg-4 Dilaurate, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Citric Acid, Sodium Citrate, Iodopropynyl, Butylcarbamate, Parfum

Produkt zamknięty jest w średniej wielkości plastikowej tubie o pojemności 150 ml. Wieczko łatwo się otwiera, bez problemu można wydobyć zawartość z opakowania.



Konsystencja jest dość gęsta, kremowa.Ładnie pachnie, jakby trochę miętowo. Używany jako żel nie pieni się, daje lekki poślizg na twarzy.
Używany jako maseczka,zastyga na twarzy jak to się dzieję z glinkowymi maseczkami. Daje uczucie chłodzenia i dokładnego oczyszczenia. Nie polecam trzymania jej dłużej niż zalecił producent na opakowaniu,bo może podrażniać. Raczej nie jest to produkt dla wrażliwców.

A co z efektami? Cóż od razu po użyciu twarz jest zmatowiona, oczyszczona i odświeżona. Przy systematycznym stosowaniu i jako maseczkę i jako żel zauważyłam zmniejszoną liczbę niespodzianek na twarzy ale też lekkie przesuszenie, ale akurat mam z tym problemy z każdym tego typu kosmetykiem.
Skóra jest miękka i gładka. Mam tę maseczkę od wakacji i wciąż jest jej sporo w opakowaniu, więc jest wydajna.

Niestety minusem jest dostępność. Nie zdobędziemy jej w Polsce, i myślę,że nie opłaca się jej sprowadzać, bo znalazłam bardzo fajną maseczkę dającą podobne efekty od Under Twenty(recenzja wkrótce), ale jeżeli mieszkacie za granicą, lub macie okazję ją kupić np. na wyjeździe to bardzo polecam.


 Używałam z tej serii także toniku KLIK i kremu do twarzy KLIK, ale wysuszyły mi skórę na wiór, napewno więcej ich nie użyję.
 Polecam za to grejpfrutowy żel z mikrogranulkami KLIK, który niestety już mi się skończył ale był bardzo fajny, pewnie następnym razem gdy będę odwiedzać mamę zrobię sobie zapas ;) Chciałabym spróbować jeszcze wieeelu produktów Neutrogeny, także ich podkładów, o których słyszałam wiele dobrego. Czemu  u nas mamy tylko balsamy do ciała, rąk i stóp, a półki w sklepach zawalone są wieloma badziewnymi produktami.. No cóż mam nadzieję,że kiedyś to się zmieni.

A czy Wy używałyście któregoś z tych produktów? Co o nich sądzicie?

I to by było dziś na tyle :)
Pozdrawiam,



piątek, 24 lutego 2012

Najprostsze ciasteczka na świecie ;)

Hej dziewczyny!
Dziś post zupełnie niekosmetyczny ;) Dziś przeglądałam szafki w kuchni i znalazłam płatki owsiane,i tak mnie naszło na owsiane ciasteczka. Według mnie to najprostsze do zrobienia ciasteczka, nawet dla totalnych nowicjuszy i osób nie bardzo utalentowanych kulinarnie(czyli np. mnie ;). Ciastka wychodzą zawsze i są baardzo dobre. Przygotowanie zajmuje nam,łącznie z pieczniem, jakieś 45 minut i nie ma w nim nic skomplikowanego ;)
Dla chętnych przepis.



Składniki:
*1,5 szklanki mąki
*3/4 szklanki cukru pudru/ew. zwykłego
* paczka cukru wanilinowego
*1 łyżeczka proszku do pieczenia
*łyżeczka cynamonu
* pół szklanki orzechów włoskich, mogą być także migdały czy słonecznik
*1 szklanka płatków owsianych
* kostka masła lub margaryny (250g) odkrójmy sobie kawałeczek do smarowania blachy


Nastawiamy piekarnik na temp 200C (w przypadku termoobiegu 180- 170C) W dużej misce należy wymieszać wszystkie składniki z wyjątkiem margaryny. Po wymieszaniu kroimy margarynę w mniejsze kawałki(możemy odkrajać kawałki prosto do miski, przynajmniej ja tak robię) i ugniatamy ciasto aż połączy się w całość. Będzie się kleiło, ale tak ma być ;) Wyjmujemy blachę, smarujemy ją margaryną. Ciasto formujemy w kulki, układamy na blasze w dość dużych odstępach  i wkładamy do piekarnika na 10-12 minut- obserwujmy ciastka i kiedy będa już rumiane wyjmujemy je. Po wyjęciu mogą wydawać się za miękkie ale po chwili lekko stwardnieją.


Kto próbował wie,że dobre ;)

A,że dziś piątek to życzę Wam udanego weekendu :)

środa, 22 lutego 2012

Z przymrużeniem oka: najczęstsze błędy urodowe ;)

Hej dziewczyny :)
Na początku chciałam podziękować,za to że jesteście. Wasze komentarze i wejścia utwierdzają mnie w przekonaniu że jednak ktoś czyta to co piszę i bardzo się z tego cieszę :)
Dzisiejszy post będzie o najczęściej popełnianych urodowych błędach. Nie mam zamiaru tu nikogo krytykować, bo być może rzeczy, o których zaraz napiszę wyglądają na niektórych dobrze, aczkolwiek chcę zwrócić uwagę,że najczęściej jednak nie wyglądają korzystnie. Zdaję sobie sprawę,że sama też popełniam jakieś błędy i przyznaję,że kiedyś te przewinienia z mojej listy również się zdarzały ;) Zapraszam do czytania.

I. WŁOSY

  • Nie rozumiem dziewczyn,które na siłę zmieniają naturę swoich włosów. Jeżeli są kręcone to są kręcone, nie starajmy się za wszelką cenę zrobić z nich prostych i na odwrót. Według mnie trzeba tak dopasować swoją włosową pielęgnację,żeby  wyglądały najpiękniej jak mogły w swoim naturalnym wydaniu. Owszem można prostować czy kręcić włosy, ale po jakimś czasie zobaczymy niestety tego efekty. Pół biedy jeżeli robimy to rzadko i używamy specjalnych kosmetyków chroniących przed wysoką temperaturą itp. ale znam osoby,które swoje naprawdę piękne loki codziennie katują prostownicą a potem marudzą,że mają popalone końcówki a ich włosy są sianowate.

  • Kolejną rzeczą jest zapuszczanie włosów na siłę.  Owszem jeśli są naturalne, niezniszczone to cudownie,ale jeśli są bardzo zniszczone, popalone, z bardzo rozdwojonymi końcówkami to należy je obciąć. Nie mówię tu o radykalnym ścinaniu włosów( ja bym musiała swoje obciąc do ucha jeżeli chciałabym pozbyć się tych mocno zniszczonych) ale o systematycznym ich podcinaniu, lub obcięciu takiej ich ilości z jaką jesteśmy w stanie się pożegnać. Dużo dziewczyn wyznaje zasadę "Co tam,że siano ważne,że długie". Jasne możemy dbać o nie i może nawet nam to wyjdzie na dobre, ale rozdwojonych końcówek w żaden sposób nie skleimy a będą one rozdwajać się coraz wyżej i wyżej...


  • Ten punkt to chyba najbardziej powszechny w moim otoczeniu: ślepe podążanie za trendami, czyli farbowanie włosów na kolory,które nie pasują naszej urodzie i bez ogólnej świadomości jakie są konsekwencje farbowania. Skoro Rihanna ma czerwone włosy- mam i ja. Nieważne,że taki kolor podkreśla czerwone naczynka, pryszcze,cienie pod oczami i inne niedoskonałości. W dodatku,żeby taki kolor się utrzymał trzeba często farbować, odrosty również, o czym chyba niektórzy nie zdają sobie sprawy.

II.MAKIJAŻ
  • TAPETA! Chyba nic gorzej nie wygląda niż to jak przesadzimy z podkładem. Niektórym wydaje się,że im grubsza warstwa tym więcej zakryje czy co? Nic bardziej mylnego- to tylko dodatkowo podkreśla  w s z y s t k o  to co chcemy ukryć, w dodatku zapycha nam cerę i wyskakują nowi przyjaciele. W dodatku wyglądamy komicznie z takim efektem maski na twarzy.


  • Grube i artystyczne kreski na imprezę- czemu nie. Ale jak widzę panny z kreskami grubymi jak pasy na przejściu dla pieszych w dodatku wywinięte aż na skronie to aż mi się śmiać chce. Pewnych trendów jakich prezentują nam projektanci nie wypada powtarzać.


  • Różowe poliki jak świnka Piggy.W wielu gazetach, czy na stronach internetowych widziałam rady jak malować się różem i ku mojemu zdziwieniu w instruktarzu zalecano uśmiechać się i malować nim wypukłe miejsca. Wydawało mi się,że różem malujemy kości policzkowe,ale może się nie znam...

  • Makijaż nałożony w sposób jakbyśmy dorwały się do kosmetyków mamy. Tu chyba nie muszę nic dodawać, czasem poprostu mniej znaczy lepiej.

  • Kreska na linii wodnej czarną kredką do oczu- taki makijaż widuję chyba najczęściej. Jakby obrysować całe oko,to fajnie fajnie, ale to zazwyczaj noszone jest samodzielnie,nawet bez tuszu do rzęs. Efekt podpuchniętych małych oczu gwarantowany.

III.INNE
  • Przesadzanie z solarium. Myślałam,że to zjawisko już zanika, ale jednak wciąż widuję panie,które z namiętnością regularnie tam chodzą i wyglądają jak spalone skwarki. Fuj! ( a co już dopiero w połączeniu z platyną)

  • Cienkie, karykaturalne brwi. Brwi oczywiście powinny być wyregulowane, ładnie także wyglądają wypełnione i podkreślone kredką bądz cieniami, ale nie przesadzajmy z regulacją. Już ładniej wg mnie wyglądają zarośnięte brwi niż cienkie jak niteczka albo ich brak w postaci narysowanych bądź uwaga: wytatuowanych kresek. Miałam się ostatnio przyjemność z czymś takim spotkać, masakra.

  •  Perfumy wylewane na siebie litrami. Tu tylko zacytuję mojego kolegę: "Nie dość,że pachnie całym Rossmannem to jeszcze nie idzie oddychać ". To,że my nie czujemy naszych perfum nie znaczy,że nie czują ich inni.

I myślę,że to na tyle jeśli chodzi o listę urodowych grzeszków. Chętnie się dowiem jakie są Wasze odczucia na ten temat i czy powinno się uświadamiać takie osoby,że nie wyglądają korzystnie czy raczej pozostawić ich samych sobie? A może i Wy stwórzcie własne listy? :)

Pozdrawiam,

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rimmel, Extra WOW Lash- moja opinia.

Witajcie :)
Ostatnio zakupiłam nowy tusz,który mogłyście zobaczyć kilka postów wcześniej a mianowicie Extra WOW Lash od Rimmela. Planowałam kupić kolejne opakowanie Essence Multi Action, ale zobaczyłam,że mają bardzo podobne szczoteczki, więc postanowiłam spróbować jednak tego.


Ogółem lubię takie szczoteczki, lecz tą wyjątkowo ciężko się manewruje i nietrudno pobrudzić sobie nią powieki. Konsystencja jest bardzo rzadka i "mokra", tak jest w większości tuszy,które gdy potem gęstnieją są w porządku- ten jednak nie gęstnieje, może muszę poczekać trochę dłużej..
Maskara ma ładny, nasycony czarny kolor. Ładnie wydłuża, lecz nie podkręca i skleja. Na zdjęciach nie używałam innych maskar (a zawsze używam też innych szczoteczek do rozczesywania itp.) by pokazać Wam jak wygląda nakładana samodzielnie tą szczoteczką.
Moje rzęsy bez tuszu

Jedna warstwa

Druga Warstwa


Baaardzo starałam się nie posklejać sobie rzęs,ale jak widać z marnym skutkiem. Producent sugeruje nam efekt WOW,lecz może po prostu na innych rzęsach. Moje są długie ale cienkie, rzadkie i od połowy niewidoczne, ale "podatne" na działanie tuszu i nie mam zazwyczaj problemu z ich podkreśleniem. Tu przeszkadza mi w tym konsystencja i szczoteczka. Niestety to tusz nie dla mnie,ale pewnie go wykorzystam jak trochę( o ile wogóle) zgęstnieje do jakichś delikatnych makijaży.

Podsumowując:
Nie oczekiwałam wiele od tej maskary, więc nie jestem nią jakoś specjalnie rozczarowana. Od taki zwykły tusz do rzęs dla niewymagających lub preferującym delikatne podkreślenie rzęs- w takiej roli spisuje się idealnie. Ja osobiście wolę tusz Multi Action Essence lub Colossala Maybelline, dają znacznie lepsze efekty a są w podobnej cenie.

A Wy używałyście już tego tuszu? Co o nim myślicie?

Pozdrawiam,


niedziela, 19 lutego 2012

Moi demakijażowi ulubieńcy

Cześć dziewczyny :)

Dzisiaj niedziela,najbardziej leniwy dzień w tygodniu.Przeznaczam go zazwyczaj całkowicie dla siebie. Wreszcie mam czas dlużej pospać, powylegiwać się w wannie, poczytać ukochaną książkę, obejrzeć film, czy wpaść do sąsiadki na pogaduchy. Wiecznie brakuje mi czasu,chciałabym żeby doba miała z 12 godzin dłużej, choć nie wiem czy i wtedy bym się wyrobiła ze swoim sprawami ;)  Tego czasu brakuje mi i na pielęgnację, choć może to nie kwestia czasu ale zmęczenia- bo komu się chce stać w łazience gdy jest tak wyczerpany,że marzy tylko o ciepłym łóżku ? W dodatku nie jestem specjalnie systematyczna- balsamem smaruję sie raz na ruski rok jak mi się przypomni, zresztą to widać po stanie mojej skóry.

  Dziś zrobiłam sobie taki dzień piękności  czyt. dłuuuuga kąpiel, peeling, maseczka, manicure, pedicure i chyba tona kremów i balsamów ;)) Przy demakijażu pomyślałam,że może dziś napiszę o moich ulubionych produktach do demakijażu. Każda z nas ma jakiś, który spełnia jej wymagania i często do niego wraca.
Moimi faworytami są płyn micelarny od Bourjois i żel micelarny Be Beauty z Biedronki, który jak się ostatnio dowiedziałam produkuje Tołpa.
Jako,że nie lubię dużo czasu poświęcać na pielęgnację,jak dla mnie wszystko mogłoby działać w tempie ekspresowym, a co dopiero na demakijaż to nałogowo kupuję płyn burżujka. Przetestowałam wiele płynów do demakijażu od Ziaji, poprzez AA, na Vichy kończąc i żaden w 100% mnie nie zadowalał aż nie postanowiłam wypróbować tego.


Tak zmywa po jednym pociągnięciu

Plusy:
  • naprawdę dobrze oczyszcza, nie trzeba pocierać oka, wszystko ładnie schodzi
  • nie zostawia żadnej tłustej, lepkiej warstwy
  • nie podrażnia, nie uczula( a mam do tego niestety skłonność)
Minusy:
  • mała wydajność- takie opakowanie starcza mi góra na miesiąc z kawałkiem przy codziennym stosowaniu 
  • opakowanie- mimo,że śliczne to strasznie niepraktyczne- ciężko się otwiera a nakrętka odpada mi za każdym razem
Minusy w zasadzie są nieznaczące, ponieważ płyn jest niedrogi (ok 14 zł), dobrze działa i to już moja 3 butelka, a rzadko kiedy kupuję ponownie ten sam produkt( jestem maniaczka testowania nowych więc nic dziwnego ;)) W każdym razie polecam!

 Kolejnym moim ulubieńcem,mimo,że używam go od niedawna, jest żel micelarny BeBeauty.
Jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do żeli do mycia buzi- zawsze coś mi w nich przeszkadzało- to drobinki, to wysuszały i ściągały skórę, to jakaś dziwna lepka warstwa. A ten jest ok. Jest przezroczysty, nie pieni się i nie ma tych wkurzających drobinek ;)


Plusy:
  • wydajnośc-mam go od ponad miesiąca i mam go jeszcze sporo,mimo,że używam codziennie, nawet po kilka razy
  • radzi sobie także z demakijażem wystarczy potrzymać go troszkę dłużej na oku i wszystko ładnie schodzi
  • nie piecze i nie podrażnia skóry wokół oczu
  • nie wysusza skóry, zostawia ją fajnie nawilżoną i miękką
  • gdy zabraknie nam peelingu wystarczy,że dodamy do niego cukru i voila! peeling gotowy
Minusy:
  • tu powtórzę: nie pieni się. Wiem,że to pewnie jakieś chemiczne składniki na to wpływają,że żele się pienią ale jakoś nigdy nie wiem czy umyłam już buzię czy nie
Więcej wadnie zauważyłam. Zresztą czego tu wymagać od żelu za równe 4,99 ;)) Używam codziennie, nie zauważyłam nadprogramowego wysypu przyjaciół czy czegoś w tym stylu więc spokojnie mogę polecić :)

 Tak więc to są kosmetyki,których używam do codziennego demakijażu. Wiadomo to nie wszystkie,których używam do twarzy, ale i tak nie ma tego wiele ;) Dajcie mi znać co Wy sądzicie o tych produktów, czy spełniły Wasze oczekiwania, czy wręcz przeciwnie. A może polecicie mi jakieś lepsze? :)


Buziaki!

czwartek, 16 lutego 2012

Cacharel Amor Amor oraz La Rive Sweet Rose- czyżby odpowiednik?



Woda toaletowa Amor Amor Cacharela to zdecydowanie mój faworyt wśród zapachów. Lubię słodkie, zdecydowane ale nie duszące perfumy, i ten zdecydowanie trafia w mój gust. Wiadomo, kazda z nas ma swoje ulubione perfumy,które nigdy nam się nie znudzą.Większość z nich ma także swoje tańsze odpowiedniki, które nieznacznie się od nich różnią.Jakiś czas temu dostałam wodę perfumowaną Sweet Rose- zapach od razu mi się z skojarzył z moim ukochanym zapachem.

Opis Sweet Rose:
Owocowo - kwiatowa kompozycja, elektryzująca nawet najbardziej wybrednych. To czerwony eliksir o właściwościach uwodzicielskich.

Kategoria: owocowo - kwiatowa

Nuty zapachowe:
nuta głowy: mandarynka, grapefruit
nuta serca: biała lilia, róża, śliwka
nuta bazy: białe drzewo cedrowe, wanilia, ambra, piżmo

Opis Amor Amor:
Perfumy wylansowane przez firmę Cacharel, są esencją uczuć, które wywołuje miłość. W pięknym, czerwonym flakonie znajdziemy delikatnie wibrujący, kuszący zapach, który jest równie niebanalny co uczucie, spontaniczny i nieprzewidywalny.

Kategoria: kwiatowo-owocowa.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: konwalia, czerwona pomarańcza, różowy grejpfrut
nuta serca: mandarynka, melati, różana esencja
nuta bazy: białe piżmo, drewno sandałowe, wanilia, szara ambra. 



Jak widać skład mają bardzo podobny i naprawdę niewiele się od siebie różnią. Amor Amor utrzymuje się nieznacznie dłużej na skórze, znacznie zaś dłużej na ubraniach, ale skoro cena jest tak dużo większa, to po co przepłacać?
Ja Amor Amor używam tylko na większe wyjścia, zaś Sweet Rose zawsze gdy tylko mam ochotę czuć ten zapach. Ja osobiście na mojej koleżance(póki mi nie powiedziała czym pachnie) nie czułam żadnej różnicy pomiędzy oryginałem a odpowiednikiem. Polecam każdej wielbicielce tego znanego zapachu :)

Czy Wy macie odpowiedniki swoich ulubionych perfum?

Pozdrawiam,

Moje farbowanie : Londa rozjaśniacz & Joanna Złoty Piasek i Szlachetna Perła

Hej dziewczyny!
Tak jak pisałam wczoraj dziś zajęłam się farbowaniem włosów.Odrosty robiłam rozjaśniaczem Londy, a następnie na całe włosy nałożyłam mieszankę farb Joanny: Szlachetna perła i Złoty piasek. Z efektu jestem w miare zadowolona, chociaż wiadomo- mogłoby być lepiej ;)



Tak wyglądały moje włosy przed farbowaniem:

 Tak wiem, gigantyczne odrosty ;) Włosy mi bardzo szybko rosną i bardzo ciężko je rozjaśnić- musze siedzieć z rozjaśniaczem na głowie conajmniej godzinę, a samo nakładanie to dla mnie katorga, dla moich włosów też więc robię to mniej więcej raz w miesiącu. Kolor to farba w piance L'oreala już dawno wypłukany i zszarzały.

A tak już po wszystkich zabiegach :) :



Niestety włosy skończyłam farbować jak już było ciemno, a zdjęcia z lampą nie oddają dokładnego koloru. Nie mam przede wszystkich pomarańczowych odrostów tylko odrobinę bardziej złotawe niż reszta włosów, reszta wygląda mniej wiecej tak jak w rzeczywistości. Londa jak zawsze spisała się niezawodnie- z mojego brązu rozjaśnił włosy do jaśniutkiego blondu, bez połysku żółci.Za to Joanna całkiem nieźle wyrównała mi kolorek tylko nieco przesuszyła mi końcówki.Po farbowaniu nałożyłam także maskę Glorii i powiem Wam,że przyjemnie mnie zaskoczyła. Włosy są mięciutkie,wygładzone, przyzwoicie wyglądają, ale po 1 użyciu nie mogę mieć jeszcze wyrobionego zdania, pod dokładnym przetestowaniu zdam Wam relację;) Jutro postaram się także dodać zdjęcia włosów w świetle dziennym.

Buziaki






EDIT:Oto moje włosy w świetle dziennym ;)


środa, 15 lutego 2012

Małe zakupy kosmetyczne i second handowe łupy ;)

Hej piękne :)
Nie wiem jak w innych miejscach w Polsce, ale tu u mojej babci śniegu napadało po kolana. To niewielka mieścina ale żeby dojść do jakiegokolwiek sklepu musiałam przez pół godziny przedzierać się przez olbrzymie zaspy, co skończyło się trzema upadkami i paroma siniakami ;)) Jest tu o wiele zimniej niż w Poznaniu, ale po paru dniach idzie się przyzwyczaić.
Mimo wszystko uwielbiam tu przyjeżdzać, głównie ze względu na niesamowicie zaopatrzone second handy i maleńkie drogerie, w których można wyhaczyć wiele fajnych rzeczy.Ja wyszukałam bluzkę z primarka, sweterki z zary i h&mu i marynarke z tally weijl,każde za mniej niż 10 zł .Wybaczcie,że nie wyprasowane  ale totalnie mi sie nie chciało ;)





Nigdy wcześniej nie widziałam w sklepach tej wychwalanej maski Glorii i wreszcie znalazłam ją w małej pobliskiej drogerii.Jutro planuję także zająć się włosami. Miałam zamiar pofarbować tylko odrosty, ale kolor włosów pani na opakowaniu farby Joanny "Szlachetna perła" wręcz do mnie mówił. Jeszcze nie używałam farb z tej firm, ale poczytałam trochę recenzji(oczywiście na KWC) i chyba krzywdy mi nie zrobi ;)
Jutro postaram się wstawić zdjęcia jak wyszła na moich włosach.


Jeszcze na koniec pochwale się pysznym deserkiem jaki zrobiłam razem z moją przyjaciółka ;)


Pozdrawia kucharka ;)