Dzisiaj przeglądałam swoje kosmetyki w celu wywalenia staroci i rzeczy,których w ogóle nie używam bo się nie sprawdziły. I tak wpadł mi w ręce tytułowy tusz Max Factora, kupiłam go jakiś czas temu i nie byłam zadowolona. Praktycznie nic nie robił z moimi rzęsami i prawie nie było go widać. Zawahałam się czy go wyrzucić czy nie, ostatecznie postanowiłam mu dać 2gą szansę. Gdy dziś się malowałam z każdą warstwą byłam coraz bardziej zdziwona- z badziewia ten tusz stał się perełką ;) same zobaczcie jakie efekty daje na rzęsach:
Dla przypomnienia moje rzęsy bez tuszu:
A tutaj po kilku warstwach False Lash Effect Fusion:
Tutaj możecie zobaczyć jaką wielką ma szczotę:
Wydłuża, pogrubia i ładnie rozdziela. Fakt,że nałożyłam sporo warstw, ale mimo to nie zrobił mi z rzęs pajęczych nóżek. Nie osypuje się, rzęsy są w niezmienionym stanie przez cały dzień. Mam wersję brązowo- czarną(pomyłka przy zakupie) ale i tak na rzęsach wygląda na zupełną czerń. Naprawdę jestem zadowolona z efektów, ale raczej nie kupię go ponownie. Tusz kosztuje 60 zł i potrzebuje duuużo czasu na to by działał "poprawnie". Może kiedyś skuszę się na jego poprzednią wersję czyli zwykłego False Lash Effect.
A Wy używałyście kiedyś tego tuszu lub może jego zwykłej wersji? Co o nich sądzicie?
Pozdrawiam,