Ostatnio przeglądając Wasze blogi zdałam sobie sprawę,że tak naprawdę to nie mam wcale tak dużo kosmetyków jak mówią mi rodzice. Fakt jest ich sporo, ale gdy mam coś wyrzucić to zwyczajnie nie wiem co, bo wszystkiego używam. Nigdy też nie kupowałam, ani nie kupuję kosmetyków, które nie są mi potrzebne ale być może kiedyś się przydadzą a są np. na promocji. Zazwyczaj kupuję coś tylko wtedy gdy mi się skończy lub mam ochotę wypróbować coś nowego- to tyczy się głównie tuszy do rzęs bo mam ich całkiem sporo ale wszytkich używam :D I właśnie tak myślę- czy tylko ja jestem taka "dziwna"? Nie widzę potrzeby w kupowaniu trzeciej pomadki o takim samym kolorze lub lakieru który w zasadzie niczym się nie różni od tego co już mam tylko mi się spodobał. Nie widzę też sensu w wykupowaniu masowo wszystkich limitowanek, czy to Maca czy to Essence- nie lepiej coś co nam się przyda zamiast wykupywać całą kolekcję?
Oczywiście nikogo tutaj nie neguję- każdy robi to na co ma ochotę, kupuje co chce. Jeżeli dana bloggerka twierdzi,że chce to kupić to nawet lepiej dla innych- ona na własnej skórze przetestuje produkt i powie nam czy warto.
Podczas gdy ja w życiu nie wydałabym tyle kasy na np. cienie Diora czy Chanel to widzę osoby kupujące po 3 paletki bo były na przecenie. I co w tym złego? Otóż nic ;) Zastanawia mnie tylko czy są dziewczyny,które myślą tak samo jak ja- zanim coś kupią przemyślą 5 razy czy aby napewno im się to przyda. Czy aby napewno potrzebny mi jest kolejny cień który wygląda niemal tak samo jak ten który mam w kosmetyczce?
Inną kwestią jest kupowanie np. wielu podkładów czy kremów do twarzy lub innych produktów do pielęgnacji cery. Pewnie nie tylko ja spotykam się z problemem gdy jednego dnia mojej cerze pasuje zupełnie co innego niż parę dni temu. Czym innym jest także poszukiwanie swojego ideału np. podkładu, który jest bardzo ważnym kosmetykiem i trzeba go ostrożnie dobrać by nie zrobił nam krzywdy.
Jednak co zrobić kiedy mamy już tak dużo kosmetyków, bardzo do siebie podobnych i nie mamy co z nimi robić? Niektóre dziewczyny stawiają sobie ograniczenia,że nie kupią niczego dopóki nie wykończą chociażby połowy tego co mają. Inne organizują tzw wymianki na blogach- dziewczyny wystawiają kosmetyk "bo mam już taki sam a ten mi się kurzy". Fakt to są dobre sposoby ale ja chyba wolę całkowicie tego uniknąć ;) Nie lubię gdy coś leży nieużywane. Zawsze chyba lepiej przemyśleć swój zakup. Teraz coś mi się podoba a za 2 tygodnie będzie leżało w szufladzie no bo przecież mam już w zasadzie takie samo. Pół biedy jak to jest lakier czy cień za 10 zł gorzej jeżeli coś oscylującego w granicach np 100 zł i wtedy nam zwyczajnie żal wydanych pieniędzy.
A czy Wy myślicie podobnie do mnie czy raczej bierzecie wszystko co Wam wpadnie w oko? Chętnie poczytam jak to z Wami jest ;)
Pozdrawiam,
Jak byłam w liceum i mieszkałam z rodzicami, to miałam jedną maskarę i jeden cień do powiek. Ale od kiedy zarabiam - i nie mam innych naglących potrzeb - to lubię sobie sprawiać przyjemność kupując kolejną paletkę czy lakier. Praca zawodowa jest tak obrzydliwą koniecznością, że warto czasem osłodzić sobie życie i powydawać trochę tych pieniędzy. Oczywiście, nie wyobrażam sobie wydawania cudzych środków, czy to rodziców czy faceta...
OdpowiedzUsuńto oczywiste, chodzi mi raczej o to,że kupuje się często rzeczy bardzo do siebie podobne a potem się ich nie używa- co innego kupienie paletki cieni,której kolory nie będą się powtarzały w naszej kosmetyczce.
Usuńzdecydowanie każdy kosmetyk, który kupuję jest przemyślany;) jedynie do włosów mam parę odżywek, masek itp:)
OdpowiedzUsuńNajczęściej każdy mój zakup jest przemyślany, ale czasami zdarza mi się zaszaleć :D
OdpowiedzUsuńCo do podkładu to zgodzę się z Tobą. Sama mam jeden ulubiony i tylko ten kupuję. A pielęgnacja twarzy? Ona wymaga więcej kosmetyków bo jest problemowa. A jak mus to mus.:) Pozdraiwam ;)
Ja zazwyczaj oglądam jakiś produkt kilka mesięczy w sklepie zanim go kupię :)ale i tak zdarzają się spontaniczne zakupy.
OdpowiedzUsuńwww.beauty-fresh.blogspot.com
Ja zanim coś kupię przemyślę to 10 razy, kiedyś to w ogóle moja kosmetyczka składała się z max. 5 produktów.
OdpowiedzUsuńOdkąd śledzę blogi, kanały youtubowe to widzę, że troszkę przesadzam. Jednak nigdy nie wyrzuciłam kosmetyku.Jeśli chodzi o kolorówkę, to w ogóle jestem oszczędna w swych wyborach, jak coś mi pasuje to zostaje na długo. Tak jak Ty nie dubluję kosmetyków- lakierów do paznokci, róży, a tusz do rzęs mam jeden :) Jeśli chodzi o pielęgnację, to jest jak piszesz, poszukuję zawsze ideału dla mojej problematycznej skóry, a to się wiąże z częstszymi zakupami. Ostatnio tylko szaleję z zakupami kosmetyków i półproduktów naturalnych i myślę, że z tym zostanę na dłużej.
Ostatnio wpadlam w taki szal kupowania, ze w ciagu 1.5 tygodnia wydalam cala wyplate i za pare dni zaczne obgryzac tynk ze scian.
OdpowiedzUsuńPostawilam sobie ultimatium. NIC dopoki nie wykoncze tego, co mam.... i musze ustawic sobie minimum jakie musze miec zawsze (!) na koncie. inaczej bede musiala po pracy zebrac na zycie ;)
pozdrawiam
Zgadzam się z Tobą całkowicie :)
OdpowiedzUsuńNie ma co kupować kilku takich samych cieni, pomadek czy lakierów. Ja lakierów mam dosłownie kilka, róż - jeden, cieni trochę więcej, no ale wiadomo że to co innego skoro kolory są różne. Mam kilka podkładów - ale to wynika z ciągłych poszukiwań tego najlepszego i z różnicy w kolorze skóry w ciągu roku (niektóre jaśniejsze, inne ciemniejsze).
Cieszę się, że znalazła się blogerka ze zdrowym podejściem do kupowania!
100% prawdy...NIESTETY, bo kupowanie jest super! ;P
OdpowiedzUsuń